Nieczęsto się zdarza aby w trakcie jednego wydarzenia usłyszeć dwa koncerty fortepianowe dwóch kompozytorów i w wykonaniu dwojga pianistów. Kto jednak wybrał się na wczorajszy koncert Elbląskiej Orkiestry Kameralnej, mógł wysłuchać Koncertu fortepianowego C-dur Mozarta (co ciekawe, nr 13, a nie popularny nr 21) w wykonaniu Anny Tsybulevej oraz I Koncertu fortepianowego Beethovena w interpretacji Szymona Nehringa. Orkiestrę i solistów poprowadził młody, niezwykle dynamiczny dyrygent, Jakub Chrenowicz.
Jednak przed koncertami, zgodnie z porządkiem koncertowym, zabrzmiał fantastyczny, efektowym Tryptyk Aleksandra Tansmana na orkiestrę smyczkową.Od pierwszych chwil obecności elbląskiej Orkiestry na sali, uderzyły mnie młodość i entuzjazm, bijące ze sceny. Muzycy tego zespołu to w głównej mierze absolwenci Akademii Muzycznej w Gdańsku (wydaje się, że większość świeżo upieczona). Jako orkiestra koncertują od 10 lat – i naprawdę chce im się grać. Rzuca się to w oczy i uszy od razu, przez chwilę obserwując współpracę zespołu z dyrygentem, widząc jak bardzo muzycy są zgrani i uważni, słysząc jak żartują i jak dobrze są przygotowani. Słucham zwykle nieco starszych stażem orkiestr, w których skład wchodzą muzycy – z większym doświadczeniem starsi wiekiem, może z bogatszym repertuarem – ale entuzjazmu i profesjonalnego podejścia do muzyki naprawdę mogliby się od Elbląga uczyć. A poza tym, pomimo faktu, że elbląscy kameraliści grali w sali z profesjonalnymi sceną i widownią, są tak swobodni i kontaktowi, że właściwie nie tworzą dystansu między ludźmi na scenie i przed nią. W opanowanej przez nich sali (o bardzo dobrym nagłośnieniu) atmosfera jest zapraszająca i przyjazna. Dotychczas się nie spotkałam z taką otwartością. I ci właśnie młodzi muzycy zagrali Tansmana świetnie. Pod stanowczym, ale logicznym przywództwem Jakuba Chrenowicza Tryptyk brzmiał soczyście, toczył się jasno, emanując wyrazistym, ostrym (w jak najlepszym sensie) brzmieniem. Allegro risoluto muzycy wykonali bez pośpiechu, ale w raźnym tempie. Było zwarte i zwrotne, z bardzo dobrą linią basu i śpiewnym finałem. Łagodne, trochę tęskne Andante zostało utrzymane w jasnej kolorystyce, z wielkim wyczuciem melodii i starannie budowaną strukturą dynamiczną i nastrojową. Finał za to – przetoczył się prędko, żywy i pełen energii, nasuwający na myśl intensywność i ogień Piazzolli. A we fragmentach spokojnych – był przyjemnie powłóczysty, rozpościerający się coraz szerszą, miękką falą. Orkiestra już tu pokazała, że wydobywa ze swych instrumentów piękne brzmienie, operuje bardzo bogatą kolorystyką – i myślę, że te barwy i staranność słyszy nawet ten, kto nie słucha wiele muzyki klasycznej.
Po Tansmanie przyszedł czas na klasykę – za wyprowadzoną z brzegu sceny Yamahą zasiadła do Mozarta Anna Tsybuleva. Durowe koncerty tego muzycznego geniusza zwykle wydają się łatwe – ot, takie dworskie, niezobowiązujące, rozrywkowe kawałki. Jednak nie każdy potrafi ukazać niefrasobliwość, beztroskę i melodyjność muzyki Wolfiego wsposób tak promienny i dźwięczny jak owa rosyjska pianistka. Od pierwszych taktów koncert sprawiał jej dużą przyjemność, chyba w równym stopniu możliwość grania go – i słuchania. Niemal cały czas uśmiechnięta (uśmiechy często wymieniała między sobą także orkiestra), płynęła spokojnie przez wszystkie części, nadając wszelkim trylom zaskakująco trafny charakter ptasiego śpiewu, ukazując wdzięk i radość kompozycji, a także odsłaniając charakter koncertu o potencjale świetnego “obudzacza” wiosny, choćby w sercach słuchaczy. Co ważne, poprowadziła jak piękną narrację wyciszony motyw w II części. W interpretacji Anny Tsybulevej jest dużo spokoju, ale i witalności, oraz świetne wyczucie proporcji i harmonii. Koncert wydaje się sam układać pod palcami pianistki jakby był napisany właśnie dla niej.
Co do orkiestry, grającej koncerty w powiększonym składzie, w odrobinę poważniejszych frazach, tak jak pod koniec III części, poruszała się niezwykle płynnie, a pizzicato brzmiało znakomicie – tykająco i miękko. Jakub Chrenowicz świetnie poprowadził też ostatnie takty koncertu, nadając im formę zamykającą. Utwór bowiem kończy się spokojnie, ale niespodziewanie, tak, jakby Amadeuszowi znudziło się dalsze komponowanie, więc uznał, że wystarczy, że koncert ma w sobie wszystko co powinien – i odszedł do innych zajęć.
Pogodny nastrój panował w sali także po przerwie. I Koncert fortepianowy Beethovena (choć chronologicznie II) również należy do dzieł raczej radosnych. Oparty został – jak grany wcześniej Mozartowski – o tonację C-dur, choć często, jak to u chmurnego Ludwiga bywa, łamaną fragmentami mollowymi. Utwór rozpoczyna elegancki, dość długi temat orkiestry – w wykonaniu elbląskich kameralistów ze starannie zharmonizowanymi smyczkami i instrumentami dętymi, był solidny, gęsty, nieco podniosły. Szymon Nehring dołączył do orkiestry, grając świeżo, młodo i dziarsko, ale ze zrozumieniem klasycznego charakteru kompozycji. Z elastycznością zmieniał barwę przy przenikaniu się durów z mollami, dbając o wszelkie “ciemniejsze” fragmenty. W II część grał spokojnie i lekko, nie przeliryzowując.
Tu znów wyrazy uznania dla dyrygenta, utrzymującego bardzo dobry balans między orkiestrą i fortepianem, rzadko doświadcza się takiej równowagi pod względem głośności! na to wszystko finał – skoczny, taneczny, ożywczy. Pianista wygrywał wszystkie dźwięki, drobno i starannie, z fantazją. Rytm nigdzie go nie ponosił, nawet w II melodii ostatniej części, która brzmi jak motyw z niemej komedii czy kreskówki. Doskonale oddał też charakter “pozytywkowych” ostatnich taktów finału, wydobywając z fortepianu dźwięk niemal dzwonków, kurantów czy czelesty.
Koncert miło mnie zaskoczył bardzo wysokim poziomem muzycznym, energią, bijąca od wszystkich wykonawców i dobrze dobranym programem, dającym równe możliwości prezentacji i Orkiestrze, i solistom. Dużą frajdą było zresztą wysłuchanie jednego wieczoru ulubieńca publiczności XVII Konkursu Chopinowskiego i zwycięzcy bydgoskiego Arthur Rubinstein in memoriam oraz zwyciężczyni Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego w Leeds, będącej także absolwentką Konserwatorium Moskiewskiego i finalistką Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego w Hamamatsu.
Nie obyło się i bez niespodzianek – bisów, i to aż 4! Szymon Nehring, zamiast zaserwować dość oczywistą dawkę Chopina, zagrał dwie kompozycje Scarlattiego. Brawa za nieoczekiwany wybór.* Fryderyka zagrała za to Anna Tsybuleva, choć spodziewałam się raczej Bacha lub czegoś rosyjskiego… co trochę się zgadzało. Drugim, faktycznie rosyjskim, bisem było Scherzo op. 12 Prokofiewa, którym olśniła publiczność. Wykonała go brawurowo, dając się pochłonąć w całości muzycznemu żywiołowi. Muszę więc przyznać, że przy całej ostrożności wobec muzyki nowszej niż bardzo początkowo XX-wieczna, przy Scherzu obawy trochę przybladły.
Drugą niespodzianką było nieoczekiwane spotkanie przed koncertem – z, jak się okazało, miłośniczką muzyki klasycznej, która ostatecznie przybiegła na koncert jako nowa fanka ebląskiej Orkiestry. Mam wrażenie, po po takim debiucie wrócimy obie do Elbląga, i to całkiem niedługo.
Jubileusz 10-lecia Elbląskiej Orkiestry Kameralnej stał się pretekstem do zorganizowania niezwykłego koncertu z udziałem Włodka Pawlika. Dla mnie jest to dobry powód do podsumowania tych dziesięciu lat, podczas których powstała od zera i zaistniała na mapie Polski nowa orkiestra, kolejna wartościowa instytucja kultury o wysokich aspiracjach i bezkompromisowym podejściu do „jakości” wykonywanej muzyki.
Elbląska Orkiestra Kameralna powołana została z inicjatywy Prezydenta Elbląga jako samorządowa instytucja kultury. Dla władz miał być to zespół, który pobudziłby życie artystyczne miasta oraz dał motywację do rozwoju działającej od lat i odnoszącej sukcesy Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia. Ten oszczędnie zakrojony projekt przeszedł oczekiwania. W ostatnich latach zespół wznosi się na artystyczne wyżyny. Między innymi dzięki przyciągnięciu młodych i utalentowanych muzyków z Gdańska i Elbląga, dobremu zarządzaniu, a także pozyskiwaniu środków unijnych oraz organizowaniu dużej liczby ciekawych koncertów z udziałem wybitnych i popularnych artystów.
Lider – Marek Moś
Szczególne znaczenie dla rozwoju orkiestry miało zatrudnienie w 2013 roku błyskotliwie utalentowanego i niezwykle wymagającego dyrygenta, dyrektora artystycznego i lidera – Marka Mosia.
Po niespełna 10 latach od powstania orkiestra bez kompleksów może występować na największych scenach obok najznakomitszych artystów, przynosząc dumę rodzinnemu miastu i promując Elbląg nie tylko w Polsce, ale w Europie.
W ostatnich latach Elbląska Orkiestra Kameralna występowała na Festiwalu Muzyki Klasycznej w Azkoitii, w San Sebastian oraz Hondarribii (Hiszpania), na Muzycznym Festiwalu w Bad Pyrmont i Bad Munder (Niemcy), The Days of New Music w Kiszyniowie (Mołdawia), Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Współczesnej AFEKT 2016 w Tallinnie oraz w Tartu (Estonia).
EOK udziela się jako partner w projektach międzynarodowych, np. w projekcie „Ciconia” – Dania, Szwecja, Niemcy, czy „Promocja polskiej kultury za granicą” – Mołdawia, Węgry, Estonia, Gruzja. Wkrótce pokaże się na Music Vintage Festival (Węgry) oraz International Music Festival „Autumn Tbilisi” (Gruzja).
Ponad 600 koncertów
Od 2007 roku Elbląska Orkiestra Kameralna zagrała ponad 600 koncertów, między innymi z takimi artystami jak Jerzy Maksymiuk, Michał Nesterowicz, José Maria Florêncio, Massimiliano Caldi, Volker Schmidt-Gertenbach, Kate Liu, Agata Szymczewska, Joanna Woś, Soyoung Yoon, Iñaki Alberdi, Andrzej Bauer, Łukasz Długosz, Paweł Gusnar, Jakub Jakowicz, Erzhan Kulibaev, Konstanty Andrzej Kulka, Łukasz Kuropaczewski, Roby Lakatos, Janusz Olejniczak, Mariusz Patyra, Piotr Pławner, Jan Stanienda, Anna Maria Jopek, Krzesimir Dębski, Leszek Możdżer, Marcin Wyrostek, Atom String Quartet, Andrzej Jagodziński Trio, Kroke, Motion Trio.
Wybitny polski pianista jazzowy
Koncert z udziałem Włodka Pawlika i jego Trio wraz z flecistką Ewą Mizerską odbył się 23 września w Sali koncertowej Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Elblągu. Trudno mi wyobrazić sobie lepszy, ciekawszy i bardziej spektakularny repertuar koncertu jubileuszowego, niż zaplanowany na ten wieczór. Orkiestra miała możliwość popisać się swoją wszechstronnością, uniwersalnością i nowoczesnym podejściem. Dzięki temu włączyła się w świat muzyki Pawlika.
„Concerto in D” Igora Strawińskiego
EOK mogła zaprezentować solidne rzemiosło i doskonały warsztat klasyczny w „Concerto in D” Igora Strawińskiego.
Koncert jubileuszowy EOK z Włodkiem Pawlikiem – wybitnym polskim pianistą jazzowym, który jako pierwszy w historii Polak otrzymał w 2014 roku prestiżową nagrodę Grammy – przyciągnął komplet widzów. Włodek Pawlik zwrócił uwagę publiczności na to, że jest to jego pierwszy koncert w Elblągu, i ma nadzieję, że nie ostatni. Na wstępie mistrz przywitał się własnym utworem na trio jazzowe – „Blue Munk”, towarzyszyli mu Cezary Konrad na perkusji i Damian Kostka na kontrabasie. Włodek Pawlik Trio szybko rozgrzało publiczność. Zafascynowało mnie duże poczucie humoru Pawlika, który muzyczne żarty i zaskakujące zwroty akcji w improwizacjach w jasny i czytelny sposób przekazywał rozbawionej publiczności. Żonglował konwencjami, zmieniając styl gry, harmonię i rodzaj artykulacji fortepianowej z jazzowej na klasyczną. Jest to u niego niewymuszone, czuje się w jego grze swobodę, dojrzałość i naturalność.
Trio Pawlika ustąpiło miejsca Elbląskiej Orkiestrze Kameralnej pod dyrekcją Marka Mosia. Zespół wykonał „Concerto in D” Igora Strawińskiego – kompozycję napisaną w 1946 roku dla Orkiestry Kameralnej w Bazylei z okazji 20. rocznicy jej powstania. Jest to kompozycja „stworzona” na potrzeby obchodzenia jubileuszy orkiestr kameralnych: zgrabna, niełatwa i dosyć efektowna. Utwór pozwolił zaprezentować wirtuozerię zespołu Elbląskiej Orkiestry, a także muzykalność i dobre poczucie czasu. „Concerto” pełne jest zmian metrum i pulsu, zaskakujących zwrotów akcji, zmian nastrojów, tempa, dynamiki.
Styl Szostakowicza
Czasami snuje się niczym walczyk, prowadzi słodką kantylenową melodię, ale przy tym tak zmienną, że niemożliwą do zapamiętania, by przeobrazić się w nerwowe niemetryczne ostinato, przypominające styl Szostakowicza. Utwór ten jest bliski stylowi i estetyce Marka Mosia, który potrafił wydobyć z niego wiele barw, emocji, klimatów; zwinnie i z gracją lawirował w gąszczu przeplatających się motywów. Kompozycja może nie powaliła mnie na kolana, bo po wielkim Strawińskim oczekiwałem czegoś więcej. Dostrzegłem w „Concerto” wiele wspólnych cech z wykonywanymi w dalszej części koncertu utworami Pawlika. Może to jego słowiańska dusza albo klasyczne wykształcenie i osłuchanie w takiej muzyce zadecydowało o tym?
Wielkie wrażenie zrobiła na mnie kompozycja Włodka Pawlika „Puls 11/8 na fortepian, flet, orkiestrę smyczkową i sekcję rytmiczną”. Jest to utwór zawieszony pomiędzy jazzem a klasyką. Szkieletem kompozycji jest kołyszące i bujające słuchaczy metrum utworu, które, mimo że zawarte w podziale na 11, stale zmienia wewnętrzną strukturę. Słyszymy wiele różnych rytmicznych konfiguracji pulsu: 3+3+3+2, 2+2+2+2+3, 2+4+3+2. Słuchacz może być początkowo skołowany i zdezorientowany, ale konsekwencja i naturalność tych podziałów „wchodzi w krew” i staje się dla odbiorcy organiczna. Włodek Pawlik Trio z towarzyszeniem EOK oraz flecistka Ewa Mizerska wykonali ten utwór bardzo energetycznie, z dużą dozą swobody, radości i ekspresji.
Prawdopodobnie najlepsze wykonanie
Na finał usłyszeliśmy „II koncert fortepianowy” Włodka Pawlika. Kompozycja zbudowana jest na zasadzie współpracy czy też współzawodnictwa pomiędzy solowym fortepianem a orkiestrą kameralną. W wykonaniu dało się wyczuć duże zaangażowanie i skupienie artystów. Partia orkiestry sprawiała wrażenie trudnej, napisanej „fortepianowo”, opartej na krótkich wartościach rytmicznych i skomplikowanych podziałach metrycznych. Trzecia część koncertu prowadziła do dużej kulminacji, która wywołała burzę oklasków.
Koncert jubileuszowy Elbląskiej Orkiestry Kameralnej był spektakularnym wydarzeniem. Czułem, że uczestniczę w wielkim święcie orkiestry i muzyki. Składam gratulacje wszystkim, którzy za sprawą ciężkiej pracy, talentu, pomysłowości i oryginalnego twórczego podejścia stworzyli fantastyczny zespół potrafiący kreować dobre koncerty.
Najlepszą recenzję Elbląskiej Orkiestrze Kameralnej wystawiła żona Włodka Pawlika Jolanta Pszczółkowska-Pawlik – pianistka, wykładowca UMFC w Warszawie, która przez zbieg okoliczności zajęła ostatnie wolne miejsce na widowni tuż obok mnie. Nie wiedząc o tym, że jestem krytykiem muzycznym przyznała, że wykonanie utworów jej męża przez EOK było prawdopodobnie najlepszym, jakie do tej pory słyszała.
Sebastian Malicki portEl.pl
_________________________________________________________________________
___________________________________________________________________________________
Po raz trzeci Elbląska Orkiestra Kameralna ruszyła na Żuławy z muzycznymi skarbami. Rozdawali je w trzech pięknych kościołach, a towarzyszył im maestro Marek Moś. Wrócili cali i zdrowi, i już myślą o kolejnej edycji.
W tym roku repertuar festiwalu „Muzyka polska na Żuławach” nie składał się tylko z muzyki polskiej, lecz także z utworów m.in. Mozarta, Vivaldiego czy Weinera. Narodowość kompozytorów nie była tak ważna, jak forma muzyczna. Tym razem muzycy skupili się na divertimentach, kompozycjach powszechnych w muzyce XVIII - XIX wieku. W dniach 15-17 lipca zagrali w trzech miejscowościach: Stegnie, Elblągu i Starym Polu (kościół w Krzyżanowie). Atrakcją tegorocznej edycji były solowe utwory w wykonaniu trzech instrumentalistek z EOK.
- Ta edycja była zdecydowanie najlepsza – opowiada Karolina Nowotczyńska, skrzypaczka, która rozpoczynała każdy koncert utworem „Cztery Pory Roku - Lato cz. III” Antoniego Vivaldiego. - Dużo graliśmy, utwory były niełatwe, a zatem bardzo ciekawe. Najmilej będę wspominać możliwość zagrania solo oraz każde wykonanie utworu Bartóka, który to był najbardziej ambitnym i interesującym utworem z całego repertuaru. Czy coś mnie zaskoczyło? Chyba nie. Byliśmy bardzo dobrze przygotowani, więc nic nie mogło nas zaskoczyć!
- Uważam, że ta edycja była bardzo dobra. Dla mnie była ona edycją wyjątkową, bo miałam okazję zagrać solo dla wspaniałej publiczności – mówi Maria, wiolonczelistka, która podczas festiwalu wykonywała „Serenadę” Mieczysława Karłowicza. – Najpiękniejsze momenty to te tuż po występie. Kończysz grać i słyszysz brawa, widzisz zadowoloną i usatysfakcjonowaną widownię. To naprawdę fajne uczucie! – dodaje.
- Gram w EOK od września, więc to była moja pierwsza edycja festiwalu „Muzyka polska na Żuławach” – relacjonuje Paula Preuss, skrzypaczka, która oczarowała publiczność solowym wykonaniem II i III części koncertu Sławomira Czarneckiego. – Jestem pod ogromnym wrażeniem. Mieliśmy przyjemność grać w wyjątkowych wnętrzach kościołów. W każdym z nich była inna akustyka, a więc inny klimat i nastrój. Najpiękniejsze częścią festiwalu były dla mnie nastrojowe momenty, kiedy cała orkiestra oddycha razem, tworząc jeden organizm. Tak było m.in. podczas grania drugiej części divertimenta Mozarta.
Nad projektem czuwał dyrygent Marek Moś, dyrektor artystyczny EOK. - Jesteśmy wszyscy bardzo usatysfakcjonowani, jednak czujemy się tak, jakbyśmy byli dopiero w połowie festiwalu. W roku poprzednim zagraliśmy aż 6 koncertów - opowiada maestro. - W trzeciej edycji festiwalu „Muzyka polska na Żuławach” program był zwarty, niemęczący, atrakcyjny. Solistkami były panie, które należą do Elbląskiej Orkiestry Kameralnej. Myślę, że było to dla nich trudne zadanie: zmobilizować się i zagrać solo z zespołem, z którym gra się na co dzień. Należy żałować, że finanse nie pozwoliły nam na pełną wersję tego festiwalu. Wiem, że miasta, w którym występowaliśmy w zeszłym roku, są bardzo zasmucone naszą nieobecnością. Mam nadzieję, że kolejna edycja pozwoli nam na powrót do poprzedniej koncepcji
Anna Kaniewska, portEl.pl
Muzyczne trzęsienie ziemi zafundowali swoim słuchaczom elbląscy kameraliści. W czwartek (19.05) razem z muzykami na scenie wystąpiła Kate Liu, światowej sławy artystka, laureatka wielu konkursów pianistycznych.
Zjawiskowa Kate Liu jest ulubienicą publiczności i krytyków, swoją grą zdobywa serca słuchaczy już od pierwszej chwili. Artystka była objawieniem 17. Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie w 2015 roku. Zdobyła brązowy medal i nagrodę specjalną Polskiego Radia za najlepsze wykonanie mazurków. Elbląską publiczność młoda artystka porwała genialnym Koncertem fortepianowym e-moll, który wykonała także w finale ubiegłorocznego Konkursu Chopinowskiego. I udowodniła, że świetnie rozumie Chopina, a także polski folklor. Dowiodła tego w trzeciej części koncertu, stylistycznie nawiązującym do polskiego tańca – krakowiaka. Jej precyzja, delikatność i lekkość wykonania karkołomnych przebiegów jest niezwykła. Subtelna gra, klarowny i czysty dźwięk składają się na pracę dłoni artystki, której młodość słychać jeszcze w wykonaniu. W żaden sposób nie jest to jednak wadą i nic nie ujmuje talentowi Kate Liu.
Druga część koncertu to już popis elbląskich kameralistów. „Symfonia kameralna c-moll” Dymitra Szostakiewicza i ulubiony utwór elbląskich artystów – „Orawa” Wojciecha Kilara, stylizowany na muzykę góralską po raz kolejny pokazały talent, kunszt i precyzję elbląskich kameralistów, dziś prowadzonych ręką maestro Jana Miłosza Zarzyckiego. Co napisać, kiedy dusza ciągle jeszcze siedzi uwięziona w sali koncertowej szkoły muzycznej? I zakochuje się na nowo w Chopinie – tak bardzo naszym, polskim, melancholijnym, romantycznym i tragicznym zarazem. Chopinem odkrytym na nowo przez 22-letnią pianistkę urodzoną w Singapurze. Co napisać, gdy iskry trzaskające spod smyczków elbląskich artystów same niosą nogi do zbójnickiego - tego "spod samiuśkich Tater"?
Czy w Elblągu kiedykolwiek, tak jak dziś, zabrzmiał Fryderyk Chopin czy Wojciech Kilar? Tego nie wiem. Wiem za to, że dzisiejszego wieczoru wydarzyło się coś niezwykłego. Perła, która dziś wystąpiła w Elblągu, zyskała też niezwykłą oprawę w postaci Elbląskiej Orkiestry Kameralnej. Brawo Kate Liu. Brawo Orkiestra. Brawo Elbląg.
Aleksandra Szymańska, Dziennik Elbląski
Pierwsze spotkanie z muzyką rozpoczęło się od całkiem niedziecięcego repertuaru: „Eine Kleine Nachtmusik cz.IV” i Kwintetu klarnetowego A-dur Wolfganga Amadeusza Mozarta. - Teraz prosimy o ciszę, bo się stroimy - zaczął Bartłomiej Tełewiak, koncertmistrz EOK. - A teraz już można rozmawiać. Tymczasem młoda publiczność siedziała jak zaczarowana. Gwarno było jedynie wtedy, gdy zażyczył tego sobie Jarosław Praszczałek, stojący za pulpitem dyrygenta. Mało kto podejrzewał, że poważny dyrygent poważnej orkiestry potrafi z taką swadą deklamować „ZOO” Jana Brzechwy. A wszystko po to, aby najmłodszych słuchaczy oswoić z klarnetem i przekonać, że z niepozornego instrumentu można wydobyć ryk tygrysa i trąbienie słonia. Na klarnecie grał Piotr Ptak, który udowodnił, że największe przeboje muzyki poważnej w duecie klarnet - orkiestra smyczkowa wychodzą wspaniale. Ale koncert dla najmłodszych to nie tylko muzyka. Jakub Raźny i Anna Lewandowska zatańczyli mazura, kujawiaka i krakowiaka. Warto zauważyć, że co odważniejsze dzieciaki mogły się nauczyć podstawowych kroków krakowiaka i zatańczyć na scenie przed kolegami, koleżankami i nauczycielkami.
Sebastian Malicki, portEl.pl
_____________________________________________________________
"Owacją na stojąco i dwoma bisami zakończył się koncert Mariusza Patyry i Elbląskiej Orkiestry Kameralnej. Wirtuoz skrzypiec okazał się wspaniałym showmanem i mistrzem swojego instrumentu. [...] EOK w roli fortepianu spisywała się genialnie. Współpraca pomiędzy gwiazdą wieczoru a elbląskimi muzykami wyglądała tak, jak gdyby grali ze sobą kilka lat, a nie znali się od kilku dni. - Możecie być Państwo dumni, że macie takiego dyrygenta i tak wspaniałą orkiestrę – Mariusz Patyra chwalił elbląskich muzyków."
Sebastian Malicki, portEl.pl
_____________________________________________________________
"Najpiękniejsze argentyńskie tanga, walce Paryża zaaranżowane na standardy jazzowe. Wiesław Prządka zdradzający publiczności tajemnice bandoneonu, a jako wisienka na torcie - zapierające dech w piersiach solówki Karoliny Nowotczyńskiej. Było smakowicie - tylko (aż!) tak można podsumować wczorajszy koncert Elbląskiej Orkiestry Kameralnej. [...] Artyści zagrali m.in. Milonga del Angel, Michelangello 70, Querer. Na uwagę zasługują solówki Rafała Karasiewicza. Jak gdyby deszcz uderzał o szyby. Przepiękną piosenkę „Maria z Buenos Aires” zaśpiewała Justyna Szafran. Była w niej skarga kobiety upokorzonej przez los. Kobiety, która ma już wszystkiego dość i musi wyśpiewać swoje żale. Trzeba napisać wprost, że bez muzyków Elbląskiej Orkiestry Kameralnej te tanga tam by nie zabrzmiały. - Dziś jestem szczególnie wzruszona, wspaniale się śpiewa z tak wybitną Elbląską Orkiestrą Kameralną – powiedziała Justyna Szafran – Już nie wspomnę o dyrygencie Marku Mosiu, z którym pracować marzyłam całe życie. A później zmiana nastroju na paryski. Artyści zagrali wiązankę najbardziej znanych walców paryskich. A potem... potraktowali walce jako standardy jazzowe. Było czego posłuchać. Bardzo ciekawa interpretacja. [...] Na koncertach Elbląskiej Orkiestry Kameralnej nie może zabraknąć muzycznej niespodzianki. Z klimatów paryskich artyści przenieśli swoją publiczność do Nowego Jorku. Justyna Szafran zaśpiewała utwór „Świat to za mało” z filmu o agencie Jej Królewskiej Mości pod tym samym tytułem. Czy jest jakiś rodzaj muzyki, z którym Elbląska Orkiestra Kameralna sobie nie poradzi? Z jednej strony klasyczne tango, zagrane tak, że słuchacz też by potańczył. Z drugiej, utwór z popularnego filmu, którego nikt nie kojarzy z poważną przecież orkiestrą. Część nowojorską uzupełniła wiązanka piosenek George'a Gershwina. [...] A na bis kolejne zaskoczenie. Justyna Szafran jeszcze raz zaśpiewała "Marię z Buenos Aires". Tym razem było to wyznanie kobiety zwycięskiej, pewnej siebie i swoich racji. Ten sam utwór, ta sama wykonawczyni, ten sam koncert – dwa odmienne wykonania i oba mistrzowskie".
Sebastian Malicki, portEl.pl
___________________________________________________________
"Klasyczne melodie kolęd – bez zbędnych ozdobników i nowoczesnych aranżacji jazzowych, folkowych i innych, zaśpiewane, tak jak Bóg przykazał. I zaśpiewane tak, że ciarki przechodziły przez plecy. Długo nie trzeba było czekać, by publiczność dołączyła do artystów. „Lulajże Jezuniu” śpiewała cała sala. [...] Koncertem „Witaj gwiazdko złota” odczarowali...".
Sebastian Malicki, portEl.pl
___________________________________________________________
W muzycznej podróży po największych kompozycjach wszech czasów elbląskich kameralistów poprowadził koncertmistrz Bartłomiej Tełewiak, a solistkami były skrzypaczki: Karolina Nowotczyńska i Paula Preuss.
Koncert rozpoczął się Zimą z Czterech Pór Roku Antonio Vivaldiego, a później słuchacze usłyszeli utwory: Mozarta, Piazzolli, Wieniawskiego i Brittena.
- Wrażenia są cudowne. Koncert wykonywany przez Elbląską Orkiestrę Kameralną za każdym razem jest dla nas bardzo miłym doświadczeniem. Młodzież z zainteresowaniem słucha muzyki, to doświadczenie zbierane podczas koncertów edukacyjnych otwierają ich na muzykę tego rodzaju. Dzisiejszy koncert był ciekawy, ponieważ zaprezentowane utwory ukazywały obraz zmian, które dokonywały się w muzyce na przełomie wieków. Dodatkową atrakcją była możliwość uczestniczenia uczniów w ostatnim utworze, kiedy to zostali przez Orkiestrę zaproszeni na scenę. Świetny pomysł! – mówiła po koncercie Danuta Sawicka, nauczycielka z III Liceum Ogólnokształcącego.
Stałymi bywalcami na koncertach edukacyjnych organizowanych przez EOK są uczniowie III Liceum Ogólnokształcącego oraz Szkoły Podstawowej nr 11. Jak się okazuje, uczniowie nie stronią od muzyki klasycznej. - Wszystko mi się podobało, bo osobiście lubię muzykę klasyczną. Te 45 minut bardzo szybko zleciało. Najbardziej trafił do mnie Vivaldi i jego Zima z cyklu Cztery Pory Roku – stwierdziła Kinga Kostrzewa, uczennica III LO. - Zdecydowanie Zima Vivaldiego było najfajniejsza, najbardziej odprężająca. Klasyka nie nudzi! - dodał Paweł Ziębka, także z "Trójki".
Na koniec koncertu wykonano Orawę Wojciecha Kilara, która wzbudziła emocje zarówno starszych, jak i młodszych słuchaczy. - Najbardziej do gustu przypadła mi Orawa, bo była najbardziej rytmiczna i widać było zgranie całego zespołu – ocenia licealista Mateusz Wądołkowski.
- Najbardziej podobała nam się kompozycja Wojciecha Kilara i to, że mogliśmy być na scenie i obserwować jak grają muzycy, zaglądać im w nuty. Bardzo byśmy chcieli w przyszłości grać na instrumentach. Chcieliśmy się również odwdzięczyć muzykom Elbląskiej Orkiestry Kameralnej za wszystkie zorganizowane koncerty i przynieśliśmy im napisany przez nas wiersz! – relacjonowali koncert uczniowie SP nr 11.
Elbląska Orkiestra Kameralna na koncertach dla dzieci i młodzieży przedstawia młodym słuchaczom dzieła należące do muzycznego kanonu i inspirujące zjawiska w kulturze muzycznej. I wygląda na to, że walor edukacyjny tych spotkań dostrzegają także odbiorcy.
- Nie spodziewałam się takiego repertuaru i bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, mimo tego, że na co dzień nie interesuję się muzyką klasyczną. Można się też było dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy i to jest dla nas jakaś nauka - stwierdziła jedna z licealistek.
portEl.pl
_______________________________________________________________________________
"Przedszkolaki oraz uczniowie młodszych klas szkół podstawowych wysłuchali dziś (10 listopada) największych bajkowych przebojów. W muzyczny świat fantazji wprowadziła ich Elbląska Orkiestra Kameralna z towarzyszeniem zespołu Perła Band. Koncert w szkole muzycznej obalił wszystkie stereotypy na temat orkiestr kameralnych. Zabawy było co niemiara, a w wir tańców dały się porwać nawet poważne na co dzień nauczycielki.
Zainteresowanie było ogromne. Dzieci wypełniły całą salę, siedziały nawet na schodach. - Oba koncerty obejrzy 600 dzieci z elbląskich szkół i przedszkoli – mówiła przed rozpoczęciem Bożena Sielewicz, dyrektor EOK. - Jeszcze nie było tak, że szkoły nie były zainteresowane koncertami edukacyjnymi Elbląskiej Orkiestry Kameralnej.
Na początku Agnieszka Koziarowska zaśpiewała "Mam tę moc" z filmu "Kraina Lodu". Artyści wprawili publiczność w zachwyt, dzieci śpiewały wraz z nimi, tańczyły pod sceną. Jeżeli ktoś do tej pory uważał, że na koncertach EOK należy siedzieć cicho w fotelu i nabożnie słuchać artystów, to po tym występie musi zmienić zdanie. Elbląscy muzycy czuli się w dziecięcym repertuarze jak przysłowiowa "ryba w wodzie". A widząc zachwyt młodej publiczności sami dali się wciągnąć w zabawę. Była "meksykańska fala", strzelanie z fagotu do dyrygenta Sebastiana Perłowskiego. Wyśmienita zabawa i godzina koncertu minęła momentalnie.
Podczas koncertu Mateusz Ziółko (zwycięzca jednego z telewizyjnych talent show) i Agnieszka Koziarowska zaśpiewali piosenki ze znanych i lubianych przez dzieci filmów m .in.: "Zaplątani" i "Anastazja". Publiczność reagowała entuzjastycznie. Atmosfera przypominała tę z koncertu rockowego, a nie poważnej orkiestry kameralnej. Podczas brawurowego wykonania "Gumisiów" przez Mateusza Ziółko dzieci skakały z radości. Były tańce pod sceną, gdy duet wokalistów śpiewał "Wszystkie dzieci nasze są". Niezbyt często zdarza się, by cała orkiestra z dyrygentem włącznie śpiewała piosenki razem z publicznością.
Trzeba też zwrócić uwagę na konferansjerkę w wykonaniu Łukasza Kupca. To jedna z najważniejszych funkcji na koncercie dla dzieci. Jeżeli "nie kupi" on słuchaczy na samym początku, dalsze wysiłki są skazane na niepowodzenie. Łukasz Kupiec podbił serca najmłodszej publiczności jeszcze przed pierwszymi dźwiękami i dbał, aby każde dziecko świetnie się bawiło.
Dzieci mogły także przyjrzeć się instrumentom. Zobaczyły skrzypce, altówki, obój czy fagot. Dowiedziały się, kim jest koncertmistrz, co to są i gdzie siedzą drugie skrzypce.
Koncert Elbląskiej Orkiestry Kameralnej odbył się w ramach trwającego od 2011 r. ogólnopolskiego projektu "Bajkowe melodie". W ramach projektu z muzyką na najwyższym poziomie mogą zaznajomić się dzieci z całej Polski".
Sebastian Malicki, portEl.pl
__________________________________________________________________________________
"Tym razem artyści zaproponowali melomanom kilkunastominutowe utwory najnowszej muzyki klasycznej wymagające oprócz mistrzowskiej gry na instrumentach, także ogromnej wytrzymałości fizycznej. Zaczęło się od „Suity staropolskiej” Andrzeja Panufnika. Ludzie siedzieli wbici w fotele i bali się głośniej oddychać, żeby nie zakłócić wybitnego wykonania. Już było wiadomo, że ten wieczór zwykły nie będzie. Ile wysiłku kosztowało artystów tak rewelacyjne wykonanie, można się było przekonać, kiedy po skończonym utworze dyrygent odwrócił się do publiczności. Pot na jego twarzy było zauważalny z tylnych rzędów.A potem na scenę wyszedł on – gwiazda wieczoru – Charlie Siem. Wydawało się, że ze skrzypiec nie można wyczarować takich dźwięków, jakie on zagrał. - Gra na skrzypcach jest kwestią praktyki i doświadczenia scenicznego – przyznał skromnie. Wisienką na torcie było wykonanie kompozycji „Canopy” właśnie Charliego Siema. Po przerwie Paweł Kotla i Elbląska Orkiestra Kameralna opowiedzieli historię pewnej pary w utworze Arnolda Schoenberga „Verklarte Nacht”. - To trudny technicznie utwór, bardzo rzadko grany w Polsce – zapowiedziała Bożena Sielewicz, dyrektor EOK. Przed koncertem publiczność w programie otrzymała egzemplarz poematu „Rozświetlona noc”, z którego Arnold Schoenberg czerpał inspirację. Ze sceny unosiła się atmosfera grozy wyczarowana przez instrumenty elbląskich muzyków. A na bis kolejna niespodzianka. Gra na skrzypcach, altówkach, wiolonczeli i kontrabasie bez smyczka jest możliwa, ale przeważnie używana jako ozdobnik. Tymczasem Elbląska Orkiestra Kameralna zagrała „Simple Symphony cz.1” Benjamina Brittena bez użycia smyczków. I to jak zagrała! Publiczność domagała się kolejnych bisów, ale wreszcie dyrektor EOK musiała powiedzieć „to już jest koniec” W przeciwnym wypadku orkiestra musiałaby grać do utraty tchu."
Sebastian Malicki, portEl.pl
______________________________________________________________
"Koncertem „Muzyka Mistrzów” dziewiąty sezon artystyczny zainaugurowała w Elbląska Orkiestra Kameralna. W wyremontowanej sali koncertowej szkoły muzycznej zabrzmiała muzyka barokowa i utwory bardziej współczesnych polskich kompozytorów. Rzęsiste brawa kończyły każde wykonanie. [...] W drugiej części koncertu orkiestra wykonywała muzykę polskich kompozytorów. Zaprezentowano ambitny i trudny technicznie repertuar m.in. koncert na orkiestrę smyczkową G. Bacewicz. Gwiazdą tej części była absolwentka elbląskiej szkoły muzycznej i gdańskiej Akademii Muzycznej Karolina Nowotczyńska. Potrafiła wyczarować ze skrzypiec dźwięki przenoszące słuchaczy w inny wymiar rzeczywistości. Trzeba napisać to jasno i wyraźnie: mamy w Elblągu artystkę klasy światowej. Publiczność niejako zmusiła artystów do kilku bisów i nie miała ochoty wychodzić po zakończonym koncercie. Za pulpitem dyrygenta stanął Michał Dworzyński – jeden z najzdolniejszych europejskich dyrygentów młodego pokolenia. - Z Elbląską Orkiestrą Kameralną pracuje się świetnie, widać że młodzi ludzie tworzący orkiestrę są świetnymi instrumentalistami.- Michał Dworzyński nie krył zachwytu nad artystami Elbląskiej Orkiestry Kameralnej".
Sebastian Malicki, portEl.pl
____________________________________________________________________________
„Muzyka polska na Żuławach” to festiwal organizowany w połowie lipca przez Elbląską Orkiestrę Kameralną, który promuje w okolicznych miejscowościach muzykę klasyczną pisaną przez rodzimych kompozytorów. Jego druga edycja, która odbyła się w tym roku, składała się z sześciu koncertów wykonanych w żuławskich kościołach - w kościele św. Bartłomieja w Pasłęku, św. Jana Chrzciciela w Ornecie, poewangelickim kościele w Nowym Stawie, w kościele św. Barbary w Starym Polu, kościele Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła w Jantarze oraz w katedrze w Elblągu. Pani dyrektor EOK Bożena Sielewicz twierdzi, że koncert w Elblągu został niejako „wymuszony” przez miłośników i największych fanów orkiestry zazdrosnych o to, że w poprzedniej edycji ich miasto zostało pominięte. Festiwal ma zatem charakter swoistego tournée po regionie, a koncerty są niesamowicie popularne wśród mieszkańców. Widząc jakim zainteresowaniem cieszą się koncerty i z jaką wielką gościnnością ze strony lokalnych społeczności i samorządów spotykają się artyści, wciąż nie mogę uwierzyć, że tak rzadko organizowane są tego typu wydarzenia. To właśnie radość i duma mieszkańców niewielkich miejscowości na Żuławach, którzy już teraz domagają się kolejnych edycji festiwalu i zapraszają do siebie EOK, jest najlepszym dowodem na sukces i dobrze rokuje na przyszłość!
Repertuar tegorocznego festiwalu w całości ułożony był z muzyki polskich kompozytorów: Fryderyka Chopina, Mieczysława Karłowicza, Karola Szymanowskiego, Tadeusza Bairda. Wykonane utwory w klarowny i konsekwentny sposób prezentowały drogi rozwoju muzyki polskiej od drugiej połowy XIX do połowy XX wieku. Organizatorzy celowo i świadomie zrezygnowali z wykonania planowanych wcześniej pieśni Stanisława Moniuszki, które przez swój zbyt „operowy” charakter odbiegały od spójnego stylistycznie repertuaru. W moim odczuciu może trochę zabrakło bardziej odważnego, współczesnego awangardowego repertuaru. Usłyszeliśmy wprawdzie „Colas Breugnon” i „Sonety miłosne” Bairda skomponowane w połowie XX wieku, jednak utwory te bardziej wpisują się w nurt muzyki neoromantycznej niż współczesnej. Mam nadzieję, że ten mój mały niedosyt zostanie zaspokojony podczas następnych edycji „Muzyki polskiej na Żuławach”.
Sam dobrze „skomponowany” repertuar festiwalu nie jest jeszcze gwarantem powodzenia, zapewnili go wspaniali utytułowani soliści koncertujący na całym świecie i zdobywający największe laury w międzynarodowych konkursach wokalnych - Iwona Sobotka (sopran) i Szymon Komasa (baryton). Towarzyszyła im jak zwykle doskonale przygotowana Elbląska Orkiestra Kameralna pod dyrekcją Marka Mosia. Soliści oczarowali nas nie tylko znakomitymi interpretacjami pieśni i swym fantastycznym warsztatem wokalnym, ale także niezwykłą charyzmą. Rzadko widuje się na scenie artystów tak wesołych, tryskających humorem, swobodnych i radosnych, od pierwszych nut zarażających słuchaczy niezwykłym optymizmem. Podczas otwartej próby dla dzieci i młodzieży przed koncertem w Starym Polu, Szymon Komasa wywarł niesamowite pierwsze wrażenie. Młoda publiczność zobaczyła szczupłego niepozornego chłopaka, który cały czas uśmiechając się i żartując czekał, aż wybrzmi wstęp orkiestry do jednej z pieśni Karłowicza. Kiedy jednak otworzył usta i zaczął śpiewać wszyscy zamarli - uderzył ich bowiem silny, dojrzały, niezwykle dźwięczny głos, pełen ciepła i łagodności. Podczas wieczornego koncertu ten wybitny młody baryton powtórzył ten efekt wspaniale interpretując między innymi pieśń „Pamiętam ciche jasne złote dnie” Mieczysława Karłowicza. W jego wykonaniu nadal czuło się radość i swobodę, a mimo to kontrolował każdą nutę, każdy dźwięk był wyśpiewany z wielkim pietyzmem, a każda fraza elegancko i stylowo wykończona. Iwona Sobotka z kolei zachwyciła publiczność w folklorystycznych pieśniach Karola Szymanowskiego („Lecioły zórazie”, „Uwoz, mamo”) w których świetnie czuła się mogąc wyeksponować liryczną zadumę, ludową surowość, powściągliwość i subtelną prostą uczuciowość kurpiowskich melodii.
Na szczególną uwagę zasługuje Elbląska Orkiestra Kameralna, która pod przewodnictwem Marka Mosia zaprezentowała bardzo wysoki poziom wykonania, do czego zaczyna już przyzwyczajać swoich sympatyków. Warto pochwalić muzyków, którzy pomimo to, że koncertowali w środku okresu urlopowego, utrzymali świetną formę. Akompaniamenty do pieśni są bardzo trudnym zadaniem dla orkiestry, zespół musi wykazać się wielką czujnością i refleksem, w elastyczny sposób podążać za frazą solistów - wspólnie realizować zmiany tempa, razem ze śpiewakami brać oddechy i wyczekiwać pauzy. W zasadzie jest to domeną orkiestr operowych, ale i z tym zadaniem Elbląska Orkiestra poradziła sobie naprawdę dobrze. Natomiast w „Tańcu z baletu Harnasie” Karola Szymanowskiego, w swoim solowym popisowym numerze, udało jej się porwać publiczność. Orkiestra z Elbląga dysponuje dobrym brzmieniem - młodym, zdrowym i intensywnym. W czym na pewno trochę pomogła przyzwoita akustyka niewielkich żuławskich kościołów. Fantastyczne brzmienie orkiestry usłyszałem w Starym Polu, gdzie panował nie za długi pogłos świetnie pasujący do muzyki kameralnej. I to właśnie tam chciałbym usłyszeć za rok kolejny koncert festiwalowy z cyklu „Muzyka polska na Żuławach”.
Tomasz Lipiński, Magazyn Muzyczny "Twoja Muza"
_________________________________________________________________________________
- Nie myślałem, że tak bardzo przypadnie mi do gustu to, co usłyszałem – przyznał p. Kazimierz. – Przyszedłem na koncert za namową żony, ale nie żałuję. Mam nadzieję, że Orkiestra przyjedzie do nas jeszcze. Na pewno wtedy przyjdę już z własnej inicjatywy".
Majka Brejdak, info.elblag.pl
"Żaden koncert, nawet najlepszy, nie odbędzie się bez publiczności. A ta dopisała podczas tegorocznego koncertu inaugurującego Dni Elbląga. Korelacja płynącej ze sceny muzyki z żywym odbiorem publiczności to kwintesencja tego, co miało miejsce piątkowego wieczoru.
Publiczność przybyła tłumnie i wypełniła nie tylko wszystkie przygotowane miejsca siedzące, ale również okoliczne ławki, murki, schody i przedproża kamienic. Kto nie znalazł miejsca siedzącego mimo to pozostał na Placu Katedralnym i niestrudzenie stał przez dwie godziny koncertu".
Kamila Jabłonowska, info.elblag.pl
________________________________________________________________
Recenzja koncertu "Grande Finale" z Andrzejem Wiercińskim na Zakończenie Sezonu Artystycznego 2014/2015 Elbląskiej Orkiestry Kameralnej
Fenomen Kameralnej Orkiestry
Elbląska Orkiestra Kameralna pod batutą Marka Mosia uroczystym koncertem 19 czerwca zakończyła swój ósmy sezon artystyczny. Występ odbył się w Centrum Sztuki Galeria EL – we wnętrzu kościoła Dominikanów z XIII wieku, przystosowanemu na potrzeby wystaw i koncertów.
Usłyszeliśmy ambitny i atrakcyjny repertuar. W pierwszej części zabrzmiały zachwycająco piękne „Trzy utwory
w dawnym stylu” Henryka Mikołaja Góreckiego oraz „I koncert fortepianowy e-moll” Fryderyka Chopina w wykonaniu młodego obiecującego pianisty Andrzeja Wiercińskiego z akompaniamentem orkiestry kameralnej w transkrypcji Kevina Kennera. Natomiast w drugiej części podsumowaniem i zwieńczeniem wieczoru była popisówka orkiestry – wirtuozowski, niezwykle trudny i wymagający świetnego przygotowania i zgrania sekstet „Souvenir de Florence” op. 70 Piotra Czajkowskiego.
Standard muzyki XX wieku
„Trzy utwory w dawnym stylu” to klasyka i standard muzyki XX wieku. Fragmenty tej kompozycji posłużyły Viktorii
Nowak jako tło finałowego występu na tegorocznej Eurowizji dla Młodych Tancerzy. Kompozycja powstała przeszło 50 lat temu, a Henryk Mikołaj Górecki napisał ją z przekory w odpowiedzi na zarzut przyjaciela, że brak w jego muzyce melodii. Tu melodii jest wiele, i są przepiękne. Autor inspirował się muzyką polskiego Odrodzenia, stąd archaiczne tonacje, prosta i śpiewna melodyka, taneczne rytmy ludowe. Te cechy, jak i niesamowity urok kompozycji Góreckiego powodują, że jest to bardzo wdzięczny utwór dla orkiestry kameralnej. Zabrzmiał on zachwycająco w zabytkowym wnętrzu Galerii EL, której nietypowa akustyka i dość długi pogłos dodały dziełu magicznego brzmienia i zjawiskowej barwy. Elbląska Orkiestra Kameralna zagrała czystą intonacją, niezwykle spójnym, aksamitnym i wyrównanym dźwiękiem. Prowadzący Marek Moś wyraźnie starał się wyeksponować dysonujące współbrzmienia i burdony, a także istotne dla „neorenesansowej” kompozycji akcenty podkreślające jej archaiczny styl. Koncert fortepianowy Chopina nie był w stanie tak dos